Mogłoby się wydawać, że w Europie zwyczaje związane z pochówkiem są raczej do siebie zbliżone - że poza tym, jakie nagrobki są w danym miej...

Cmentarz przyjemności

/
0 Comments
Mogłoby się wydawać, że w Europie zwyczaje związane z pochówkiem są raczej do siebie zbliżone - że poza tym, jakie nagrobki są w danym miejscu w danym czasie modne, cmentarze powinny wyglądać tak samo. W Portugalii widać, że to zupełna nieprawda. A najlepiej widać to na przykładzie jednego z najstarszych i największych cmentarzy w Lizbonie - Cemitério dos Prazeres.

Powstały w czasie epidemii cholery w 1833 roku cmentarz znajduje się w dzielnicy Estrela. Jego nazwa pochodzi od starej nazwy dzielnicy - Prazeres - która z kolei była po prostu nazwą majątku ziemskiego, który w tym miejscu wcześniej istniał. Prazeres to po portugalsku dosłownie przyjemności. Tak powstała niezwykła nazwa niezwykłego miejsca.

Zawsze przerażało mnie określenie „nekropolia”, bo kojarzyło mi się z apokaliptycznym miastem zombie, dlatego nigdy go nie używałam. Nekropolia była jednak pierwszym słowem, jakie przyszło mi do głowy kiedy weszłam w alejki cmentarza Prezeres. Tutejsze groby to bowiem (podobnie jak w innych miejscach w Portugalii) prawdziwe domy zmarłych. Każda rodzina ma tu swój grobowiec z drzwiami, okienkami i dachem. W środku, po obu stronach, jedna nad drugą niczym w bloku mieszkalnym spoczywają trumny. Większość grobowców podpisana jest nazwiskiem rodowym lub nazwiskiem pierwszego pochowanego w nim mężczyzny - często więc z informacji na grobowcu możemy dowiedzieć się, że jest tam pochowany „Juau Filipe z rodziną”. Patriarchat level hard. 
 
groby na cmenatrzu prazeses w Lizbonie

 


Są grobowce bardziej i mniej wypasione. Są takie w kształcie fortecy i takie w kształcie egipskiej piramidy. Są też grobowce bardzo skromne, a także takie, o których od wielu lat nikt już nie pamięta. Wokół wszystkich przechadzają się tabuny kotów, które sprawiają wrażenie strażników tego mistycznego miejsca. 







Portugalczycy zdają się być bardziej niż my oswojeni ze śmiercią. Każdy grobowiec jest na swój sposób „urządzony”. Na niewielkich stoliczkach, przykrytych ozdobnymi obrusikami leżą pamiątki po bliskich, listy, rzeczy osobiste, a sami zmarli spoglądają na nas zza szyb kolorowych ramek na zdjęcia. Tak jak pisałam, grobowce mają normalne drzwi. I te drzwi się otwierają. Normalnie na klucz. Więc pani Ana przychodzi sobie co tydzień odwiedzić swoich rodziców i męża, otwiera drzwi, wchodzi do środka, odkurza fotografie, wymienia kwiatki, co rusz ocierając się o stojące po bokach trumny - grobowce są przecież wąskie. 



Oczywiście, są na portugalskich cmentarzach również pojedyncze groby. Zwykle chowa się w takich bezdzietnych mężczyzn. Ci, dla których zabrakło miejsca lub pieniędzy, zostaną pochowani w podłużnych ścianach, jedni nad drugimi (bo sądząc po głębokości tych zbiorowych miejsc pochówku są one przeznaczone zarówno na prochy, jak i na normalnej wielkości trumny). 




Zupełnie przez przypadek pojawiłam się na cmentarzu niedługo po szczególnym dniu. Było to dwa dni po pogrzebie byłego prezydenta Portugalii - Mário Soaresa. Najróżniejsze instytucje, osoby państwowe a także ludzie prywatni, przynieśli na miejsce jego pochówki stosu kwiatów. Ponieważ nie mieściły się one przed jego rodzinnym grobowcem, wiązanki były stopniowo układane coraz dalej, wszystkie w jednej linii. W ten sposób powstał szlak, według którego można jak po sznurku dotrzeć od wejścia na cmentarz do grobu zasłużonego prezydenta. Nawet kilka dni po pogrzebie wokół grobowca przewijali się ludzie, pozostawiając wciśnięte w kraty drzwiczek pojedyncze róże. 






Podobne posty

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.